You are currently viewing Korrida sądowa czyli rozwód po Polsku z dziećmi w tle

Korrida sądowa czyli rozwód po Polsku z dziećmi w tle

KORRIDA SĄDOWA CZYLI ROZWÓD PO POLSKU Z DZIEĆMI W TLE

     Przemoc w dzieciństwie nie jest czymś, przez co „można przejść”. To zło, które musimy uznać i stawić mu czoło, jeśli chce się cokolwiek zrobić, by skończyć z niekończącym się błędnym kołem przemocy” dr. n. med. Martin Teicher.

     Tytuł nieprzypadkowy, bo niosący dla mnie jako adwokata skojarzenie z salą sądową podczas postępowania w sprawie o rozwód. Błędne koło przemocy. Wyszukiwarki internetowe stają się źródłem wiedzy, jak się rozwieść, kiedy rozwód z winy, ile kosztuje adwokat w rozwodzie, najlepszy adwokat rozwód, alienacja, alimenty, jak uniknąć płacenia alimentów, władza rodzicielska, ograniczenie władzy rodzicielskiej, opieka naprzemienna, kontakty z dzieckiem itd., itd… Pisze się też o dzieciach, które pomimo, tego, że to ich rodzice się rozstają one też coraz częściej muszą rozstać się z jednym z nich.

     Może już czas aby zastanowić się czy procedura związana z postępowaniem w sprawach o rozwód powinna trwać latami. Może już czas wprost zapisać i przyjąć, że generowany przez rodzica konflikt lojalności to przemoc wobec dziecka. Może już czas po prostu przyjąć, że dziecko ma prawo do miłości obojga rodziców tak samo. Może już czas uznać, że gdy nie ma żadnych przesłanek nakazujących ograniczenie władzy rodzicielskiej jednemu z rodziców, że dziecko ma prawo być w takim samym wymiarze czasu z jednym i drugim rodzicem.

     W przeciwnym razie stajemy się niemymi obserwatorami, a przemoc karmi się milczeniem. Problemy są dwa. Rozwód z winy małżonka, oraz walka o kontakty z dzieckiem. Skoro polski ustawodawca tak zapisał to jest przyzwolenie. „Więc ja Ci pokaże”…..I tu jest klucz, nasz porządek prawny pozwala dowodzić w postępowaniu sądowym winy drugiego małżonka w rozpadzie związku małżeńskiego, a także ograniczyć władzę rodzicielską w sytuacji kiedy małżonkowie się nie potrafią porozumieć. Efekt? Gdzieś pomiędzy tysiącami spraw, niejednokrotnie rozgrywa się prawdziwy dramat ludzkiego losu, który nie zostaje dostrzeżony, bo strategia procesowa na pierwszy rzut oka wydaje się ta sama co w przypadku każdym innym. Wówczas tylko „ludzka twarz” Sądu i ponadprzeciętna jego wrażliwość mogą uratować losy uczestników procesu.

     Od lat w Polsce toczy się dyskusja na temat utrudniania kontaktów drugiemu z rodziców, wciąż i wciąż brak rozwiązań, a decyzje jakie zapadają „ na górze” są najczęściej wytworem teoretyków, którzy nie rozwiązują problemu. Sędzia Agnieszka Rękas, twierdzi, że te dyskusje nie miałyby miejsca, gdyby zawsze w sytuacjach gdzie dochodzi do nagłego odseparowania dziecka od rodzica następowałaby natychmiastowa reakcja Sądu. Tylko taka pomoc dziecku jest skuteczna i zapobiega eskalacji problemu, a w wielu przypadkach go eliminuje. Tak proste a zarazem jak się okazuje niewykonalne. Problem? Rosnąca liczba postępowań. Przemoc nad dzieckiem wyrażająca się w trwającym niejednokrotnie kilka lat procesie sądowym, w którym dziecko staje się w rękach rodzica zwykłym narzędziem.

     Z drugiej strony mamy silny opór przed uznaniem, że utrudnianie kontaktu z drugim rodzicem to przemoc. Głosy przeciwko pojawiają się w stanach faktycznych, w których problem nierozwiązany trwa latami, osoby w spirali przemocy, manifestują mechanizmy obronne, do których rozszyfrowania potrzebny jest sztab naprawdę dobrych specjalistów (z pewnością nie ten podczas jednorazowego badania tzw. OZSS, czy innych opinii wydawanych na zlecenie Stron). Macha się ręką, mówiąc, że dziecko wyrośnie i samo oceni sytuację. Rozkłada się ręce.

     Rosnąca dramatycznie liczba rozwodów, których głównymi aktorami stają się dzieci, wykorzystywane jako narzędzia w walce udowadniania swoich racji to rosnąca plaga sal sądowych.  Jako młody adwokat kiedyś usłyszałam na sali rozpraw od doświadczonego Sędziego Sądu Okręgowego w Opolu, który zwrócił się do walczących małżonków, czy aby na pewno walka o spełnienie swoich ambicji wygrania to jest cel dla którego spotkali się na tej sali. Wybrzmiały te słowa w moim sercu i zostały na zawsze. I choć w swojej praktyce spotykam się z przypadkami, w których ochrona dziecka w trakcie postępowania jest priorytetem i jest możliwe działanie przez Sąd w ramach 7-dniowych terminów dla wydania tymczasowych rozwiązań to wciąż jest to za mało. W większości spraw mówi się o ilości postępowań, winie walczących małżonków, zaburzeniach stron, złym systemie, złych przepisach, opiniach biegłych, dowodach, nagraniach etc.. Obecnie tomy akt sądowych zapełniają się drukowanymi sms, wiadomościami WhatsApp, Messenger, mailami, zdjęciami, raportami detektywów, nagraniami. Akta sprawy sądowej niejednokrotnie to kilkanaście tomów. Wszystko po to aby ustalić winę. Wina i kara niczym „Zbrodnia i kara” Fiodora Dostojewskiego.

     Może czas się zatrzymać się w tym obłędzie. Czy jesteśmy gotowi wzorem innych krajów, postawić sobie pytanie, czy aby na pewno sala sądowa to miejsce gdzie należy szukać rozwiązania swoich niefortunnych życiowych decyzji? To konieczne, jeżeli leży nam na sercu los choćby małoletnich dzieci, którzy stają się niemymi aktorami tej korridy. Nie możemy pozwalać aby sala sądowa zamieniała się w teatralną scenę a my stajemy się biernymi obserwatorami kolejnej podobnej historii. Wzorem innych systemów prawnych powinniśmy zastanowić się czy nie należałoby na etapie wstępnym badać czy istnieją na tyle poważne i znaczące okoliczności, które uzasadniają w ogóle prowadzenie procesu skoncentrowanego na wykazaniu winy drugiego małżonka. To dobra droga. W innym przypadku tworzymy rzeczywistość, w której latami trwające procesy, skutkują niejednokrotnie traumatycznym okresem dla biorących w nim udział dzieci, jak i samych małżonków. W naszym kraju zwracamy uwagę na problemy dzieci, staramy się je chronić, prowadzone są akcje mające uświadamiać społeczeństwu o rosnącej liczbie samobójstw, depresjach dzieci i młodzieży, ich wykluczeniu, cybernękaniu, otyłości. Czy wśród tych inicjatyw będzie dostrzeżone właściwie rozumiane dobro dziecka w postępowaniu o rozwód jego rodziców?

     Przykład Norwegii. Rozwód poprzedzony separacją, w trakcie której przeprowadza się obowiązkowe mediacje dotyczące sposobu wykonywania władzy rodzicielskiej nad dziećmi do 16 roku ich życia. W Norwegii nie orzeka się o winie jednego z małżonków. Nie prowadzi się żmudnych postępowań mających na celu wykazanie czy i dlaczego doszło do rozpadu związku małżeńskiego. Nikt nie podnosi tam dyskusji o tym, że to przyzwolenie na rozwody. Może po prostu nikt nie myśli w kategorii ukarania za nieudany związek z drugim człowiekiem. Pozostawia odpowiedzialność jednostce za los jego życia, a jedynie pomaga… bo przecież prawo ma pełnić rolę służebną w stosunku do człowieka, nie naruszając jego godności. Przy całym sprzeciwie środowisk konserwatywnych „chroniących życie rodziny”, których pomysły w istocie zmierzają do przedłużania postępowań sądowych w sprawach o rozwód, dziś konieczne staje się nazwanie rzeczy po imieniu. Przeładowane wokandy sądowe, trwające latami procesy, wzajemna przemoc małżonków, a przede wszystkim przemoc nad małoletnimi dziećmi Stron, wołają o radykalną zmianę. Zmianę fundamentalną. Brak dyskusji to milczenie. Przemoc karmi się milczeniem. Czy nasze społeczeństwo jest gotowe na zmianę? Czy potrafimy sobie wyobrazić, że rozwód to nie arena walki niczym hiszpańska korrida do krwi? Wierzę, że tak.

     Na koniec należy jeszcze wspomnieć, że konieczne staje się podjęcie działań mających na celu jasne określenie, że pomoc prawna profesjonalnych pełnomocników, nie może łączyć się z służalczą postawą, w której wykonują oni polecenia czy wolę Klienta. Postawa taka godzi nie tylko w normy etyczne i moralne, ale jest przejawem uprzedmiotowienia i niezrozumienia roli społecznej jaką pełnią profesjonalni pełnomocnicy, jaką winien pełnić adwokat.

Adwokat Amelia Zembaczyńska